Komentarze: 0
On ciągle był przy niej i patrzył na nią swemi wiernymi, oddania się pełnemi oczami. Ona go pochłaniała i przepełniała. To nad nią nie istniało dla niego nic. Było to bezgraniczne uczucie młodzieńcze, jakie raz tylko w życiu nawiedza wyjątkowo czystych lud/i. Nie pragnął nic. Wystarczało mu patrzeć na nią, serce upajać jej rysami, wzrokiem pochłaniać to dumne czoło, smutne usta i zadumane oczy, w których zawierała się dla niego cała zagadka życia; wieczory spędzać w jej saloniku, gdzie lampa rzucała blade światła i fantastyczne cienie na smukłą postać owiniętą szalem, patrzącą w przestrzeń zamyślonemi. jakby w głąb siebie wpatrzonemi oczami. Niekiedy ożywiała się; wówczas rozkrywała fortepian, z piersi jej wylewała się kaskada wibrujących, spienionych namiętnością tonów.